Wielkie wejście - drzwi do kotłowni
Mogło by się rzec pierdoła - mało kto je widzi, a korzysta tylko wąskie grono tych mniej leniwych domowników. Postanowiliśmy, iż pojawią się one razem z oknami, czyli w połowie lutego, a drzwi frontowe i bramę wstawimy dopiero po posadzkach.
Czym się kierowaliśmy? Wbrew pozorom wysokością. Tuż obok drzwi znajduje się okno od pralni o dumnej wysokości 215 cm. Drzwi muszą im przecież odpowiadać. W tym momencie odpadły nam wszelkie typówki z marketów budowlanych o plastikowych zamkach. To jeszcze nie koniec nietypowości, bo kolor też niestandardowy. Niby antracyt, ale jednak quarz, czyli kolor okien. Znaleźliśmy tylko dwóch producentów, którzy spełniają te dwa kryteria. Pierwszą firmą byli wiśniowscy, którzy za spełnienia naszych kotłowniowych marzeń zażyczyli sobie 1600 zł bez montażu. Cena nami potrząsnęła, ale no dobra - najdzie się taniej. Zachodzimy do salonu, gdzie sprzedają drzwi firmy Wikęd, a to niby tańsza, rzetelna firma. Oto co nam przysłano:
Ekhem, wracamy do Wiśniowskiego, z podkulonym ogonem.
Komentarze